Pamiętasz stary Przyjacielu…

…nasze pierwsze spotkanie w Boguchwale. W sumie możesz pamiętać je średnio, bo i średnio Cię wtedy interesowaliśmy. Ważniejsze było obsikanie drzwi kojca i przebieżka po placu schroniska w celu sprawdzenia, czy wszystko się zgadza. Mogłam sobie Ciebie wołać, rozpływać się nad Twoją słodkością i przecudowną urodą. Miałeś nas pod kikutem, w najgłębszym poważaniu. Mimo to wiedziałam, że od teraz jesteś mój, nasz. Brodaty widział to średnio, w zasadzie Ty też tak nie bardzo, ale ja się na Ciebie uparłam, jak na nic wcześniej dotąd.
Bo jak się na uprzeć, na kogoś tak cudownego?
Pamiętasz stary Przyjacielu…
…pierwszy dzień w Rzeszowie? O rany, jaki to był cyrk. Poszliśmy na poranny spacer. Okrążenie wokół bloku trwało chyba 40 minut. Wszystko, dosłownie wszystko musiałeś obwąchać. Żałowałam, że nie zabrałam ze sobą książki. Gdybyśmy poszli dalej, a ja czytałabym za każdym razem kiedy Ty wąchałeś, myślę, że nadrobiłabym większość szkolnych lektur. Ale najlepsze było, jak wracaliśmy. Usiadłeś przed schodami i żadna siła nie dałaby rady Cię popchnąć do przodu. Prosiłam, błagałam, nie i już. W końcu wzięłam Cię na ręce i wytargałam. Na czwarte piętro. Myślałam, że mi serce wyskoczy. A potem zaczęła się panika, płacz i czarna rozpacz. Że zrobiłam Ci krzywdę, że Ty się do bloku nie nadajesz, że jak ja mogłam być tak cholerną egoistką. Telefony do dziewczyn ze schroniska i ogólna niemoc. Potem Brodaty odwiózł mnie do pracy. Ciągle ryczałam. Jak idiotka. Jak sprzedawałam jakiemuś gościowi aparat to dalej ryczałam. Potem dostałam te zdjęcia:
I treść smsa: „Kochanie chyba nie może być tak źle, skoro pod naszą nieobecność potrafił wtarabanić się na łóżko?” Cholera, jaki Ty byłeś sprytny! Na szczęście Brodaty Cię wtedy przyłapał. Skończyło się marudzenie pod schodami. Wiedziałeś, że teraz już nic nie ugrasz.
Pamiętasz stary Przyjacielu…
…nasze pierwsze sraczkowe przygody? Okazaliśmy się mistrzami w zabezpieczaniu podłogi i szukaniu otwartego sklepu w święto, żeby kupić ryż, kurczaka i marchewkę (no, bo kto normalny ma na bieżąco takie produkty prawda?) Ale udało się (wiwat osiedlowe malutkie sklepiczki!!!) i pamiętam, że cieszyliśmy się, jak dzieci. Tobie też się chyba podobała nasza gazetowa podłoga.
Pamiętasz stary Przyjacielu…
…jak miałeś ten dziwny atak w środku nocy? Rany, jak nas wtedy przestraszyłeś! Kręciłeś się w kółko, wymiotowałeś, upadałeś, kompletnie nie było z Tobą kontaktu. Z samego rana na sygnale pojechaliśmy do weterynarza. Na szczęście wygramoliłeś się z tego bardzo szybko. Byłeś taki dzielny! I dostałeś od pani weterynarz plasterek mocy, dla prawdziwego bohatera i najdzielniejszego pacjenta. Potem Brodaty okazał się najlepszym tatą pod słońcem i 3 razy dziennie znosił Cię i wynosił na siku z czwartego piętra. I wcale nie narzekał.
Pamiętasz stary Przyjacielu…
…jak po tej całej akcji z atakiem wyczekiwaliśmy na jakiś znak od Ciebie, że już jest lepiej, że już całkowicie wróciłeś do zdrowia? Tak strasznie czekaliśmy na ten Twój popisowy uśmiech…i co? I doczekaliśmy się! Ale to była radość. Doskonale pamiętam ten wieczór. Wzięłam smycz do ręki, a Ty zacząłeś ten swój popisowy taniec w okół mnie. Potem po spacerze jeszcze trochę się bawiliśmy i zrobiliśmy to zdjęcie:
Potem wysłaliśmy je na konkurs i wygraliśmy posłanko rehabilitacyjne, idealne na Twoje starutkie kostki. A potem jakaś Pani z Gazety Wrocławskiej napisała do mnie z prośbą o możliwość wykorzystania Twojego zdjęcia w artykule o opiece nad psim seniorem. I tym oto sposobem, cały Wrocław mógł oglądać Twój piękny pyszczek. Taki fejm!
Pamiętasz stary Przyjacielu…
…haha to zawsze będę wspominać. Przecież generalnie w mieszkaniu miałeś dwa ulubione zajęcia. Jedzenie i spanie. Raczej nie interesowało Cię, co aktualnie robimy. Ale był jeden moment, którego nie mogłeś zdzierżyć i przeoczyć. Składanie komody z Biedronki. Płakaliśmy ze śmiechu bo to naprawdę wyglądało, jakbyś chciał pomóc i powiedzieć Brodatemu, jak się to robi.
Ale, jak wiadomo- kto robił, ten zrobił, a kto się opieprzał, ten robi dalej. Jak widać po minie, Brodaty nie do końca załapał, to co mu tłumaczyłeś, ale po ciężkich rozkminach udało się. Złożył komodę. Ale Ty to przespałeś.
Pamiętasz stary Przyjacielu…
…tego nawalonego gościa, którego kiedyś spotkaliśmy na spacerze. Jego słowa do dziś brzęczą mi w uszach. „Paaaaaaniiiii, jak to urośnie, to pani tego nie uciągniesz! To wielkie bydle będzie!” Ale się wtedy uśmialiśmy. Nasz kilkunastoletni szczeniaczek. Tylko kurde jakoś nie urosłeś. Ale co się dziwić pijanemu, skoro czasem naprawdę robiłeś takie miny, że każdy dałby się nabrać.
Pamiętasz stary Przyjacielu…
…nasz selfie day? Co, jak co ale w tym to byłeś genialny. Nawet jakiś konkurs wygrałeś swoim selfie. Chyba tak Cię męczyłam tymi zdjęciami, że w końcu polubiłeś pozować. Bo początki Twojego modelingu były nieciekawe. Nie mogłam przeboleć, że taka piękna istotka nie chce pozować. Na szczęście nastąpił przełom.
A potem jeszcze była nasza śnieżna sesja, pamiętasz? Uwielbiam Cię na tych zdjęciach.
Kochany nasz, mam nadzieję że to wszystko pamiętasz, bo my na pewno nie zapomnimy żadnej z tych chwil do końca życia. A przecież to tylko kilka z tysiąca wspomnień, jakie z Tobą dzielimy….
—————————————————————————————————————-
Ogi odszedł 13 lutego. Niestety przegraliśmy walkę ze starością i chorobą i musieliśmy podjąć decyzję, której panicznie boi się każdy opiekun psa. Nie było już innego wyjścia. Jedyne pocieszenie jest takie, że mamy absolutną pewność, że zrobiliśmy dobrze, bo bezgranicznie zaufaliśmy naszej weterynarz, która walczyła o Ogiego do samiutkiego końca. Która była u nas codziennie praktycznie przez ponad 3 miesiące, dzień w dzień mogliśmy liczyć na jej pomoc. Natalia- nigdy nie zapomnimy tego, co zrobiłaś dla Ogiego i dla nas. Nigdy. Nie jesteśmy w stanie słowami opisać wdzięczności, jaką czujemy. Ogi był naprawdę niezwykłym psem, który zasługiwał na najwspanialszą opiekę. I taką dostał. Właśnie od Ciebie.

Czy da się przygotować na śmierć? Nie. Kompletnie nie. Przecież wiedzieliśmy, że ta chwila nieuchronnie się zbliża. Co z tego? Odejście zawsze boli tak samo. Owszem mogłam sobie wyobrazić, że Ogi nie leży już na posłanku pod stoliczkiem. Ale w żaden sposób nie mogłam wyobrazić sobie bólu, jaki poczuję kiedy naprawdę go już tam już nie będzie.
Jak sobie radzimy? Szczerze to nie wiem, czy sobie radzimy, czy nie. Oglądamy jego zdjęcia, rozmawiamy na jego temat. Nie boimy się wspominać. Co z tego, że na zmianę nagle któreś z nas wybucha płaczem. Płacz jest potrzebny i nie trzeba się go wstydzić. Ja jeszcze ciągle uparcie wierzę w ten słynny tęczowy most. Wierzę, że Ogi sobie tam teraz biega zadowolony, a jak się już zmęczy to wraca na swoje posłanko do mamy Celiny. Do mamy Celiny, która stworzyła mu najwspanialszy kąt, jaki tylko mógłby sobie wymarzyć każdy psi staruszek. Która poświęcała każdą wolną chwilę na to, żeby miał jak najlepiej. Kiedy znudziła mu się jedna karma, leciała do sklepu po inną, kiedy i tak marudził, klęczała przed nim i karmiła z ręki. Która wstawała w środku nocy, bo niespokojnie kręcił się po domu, włączała komputer i grała w grę, której dźwięk uspokajał Ogiego i usypiał. Mamo zawsze wiedziałam, że jesteś najwspanialszą kobietą na Ziemi, ale opieką nad Ogim udowodniłaś że jesteś prawdziwym Aniołem. Nigdy nie będziemy w stanie odwdzięczyć Ci się za to, co dla niego zrobiłaś. I dla nas.
Dziadeczku, mieliśmy dla siebie tylko i aż dwa lata. Dwa lata, które wryły się w nasze serducha na zawsze… Potrafiłeś rozśmieszyć i rozczulić do łez. Takiego Cię zapamiętamy:
I chyba nie tylko my. Potrafiłeś skraść serca zarówno tym, którzy Cię znali, jak i tym którzy nigdy nie widzieli cię na żywo. To się chyba nazywa charyzma prawda? Sam zobacz:
Trzymaj się tam stary Przyjacielu. I daj czasem znać, co u Ciebie.
Bo tak cholernie tęsknimy…
<3
:*
Kochani, najgorętsze uściski dla was! Ogi był wspaniałym psem, wiem to, choć nie miałam okazji go poznać. Uśmiałam się i upłakałam przy tym wpisie jednocześnie. Nic lepszego niż wy i mama Celina nie mogło mu się przytrafić, Ogi, przyznaj! Trzymajcie się, pozdrowienia od Bohuna – prawdopodobnie dawnego ucznia Ogiego 😉
Dzięki Bohunki! Taki był zamysł tego wpisu. Wiadomo, ryczeć się chciało i chce cały czas. Ale te dwa lata z Ogim to była też kupa śmiechu i to chcemy pamiętać 🙂 Ściskamy Was i Bohuniałke!
Tak mi przykro, popłakałam się w pracy czytając ten wpis. A jeszcze niedawno składaliśmy mu życzenia… Trzymajcie się ciepło.
Mam nadzieję, że też kilka razy uśmiechnęłaś. Niestety całkiem radośnie się nie dało napisać, bo jednak serducho rozrywało. Amelia dziękuję za ciepłe słowa! Ściskamy <3
Piękne, wzruszająco żegnacie się z Ogim. Jakiś ucisk w sercu czuję, kiedy czytam takie słowa. Trzymajcie się!
Dziękujemy! <3
Piękny wpis, naprawdę. Uściski dla Was bo jestescie wspaniali i Ogi to wiedział.
Do wspaniałości jeszcze daleko 😉 Dziękujemy i przesyłamy uściski dla Ciebie i Berka <3
Też się popłakałam, choć nie zdążyłam poznać Ogiego. Miał najlepszych opiekunów na świecie.
A uśmiech był? Mamy nadzieję, że był 🙂 To my mieliśmy najwspanialszego psa. Dziękujemy Anita!
Współczucia – trzymajcie się. Żona też straciła psa dwa lata temu, również ze starości. Nie da się na takie coś przygotować – zdarza się nagle i już. Nic nie poradzimy.
Pozdrawimy
Trzymamy się, trzeba przecież żyć dalej bo mamy dla kogo 🙂
Strasznie mi przykro, że dopiero teraz natrafiłam na blogu na Twój wpis (zabierałam się za LBA)
Wpis jest jednocześnie wzruszający jak i zabawny, Płaczcie, wspominajcie, tego zawsze potrzeba.. Cieszy mnie, że swoje ostatnie lata Ogi spędził nie za kratami, lecz z wspaniałą, kochającą rodziną. Ściskam mocno!! <3
Dziękujemy za ciepłe słowa! To my jesteśmy przeszczęśliwi, że dwa ostatnie lata minęły nam u boku tak wspaniałego i magicznego psa. Tyle niezwykłych sytuacji, które sprawiły że dla nas ta relacja była czymś niezapomnianym 🙂
I po co ja to przeczytałam ……… ryczę, ryczę, ryczę i nie mogę przestać mój 14 letni Lulek zdziwiony, co ja chce od niego o 23:25 i po co go całuje jak idiotka mocząc jego siwy pychol słonymi łzami, które nie chcą przestać kapać z żalu za Ogim… :O Tak mi przykro… 🙁 a zarazem serce się raduje, że chłopak zaznał tyle szczęścia w Waszej Rodzinie 🙂 Dziękuję Wam!
Trzeba całować, głaskać i przytulać ile się da, bo kiedy przyjdzie czas rozstania ciągle będzie dręczyć myśl, że wszystkiego było za mało. Za mało czasu, za mało czułych gestów, za mało całusów w nos. Mamy nadzieję, że Ogi był choć w połowie tak szczęśliwy z nami, jak my z nim. Dziękuję Ewo za ciepłe słowa. Przytulamy! <3
Współczuję Ja też w pierwszy dzień wiosny straciłam swojego psiaka.