Zatrzymać chwile.

Jako, że cykl dziesięciu ulubionych zdjęć miesiąca umarł śmiercią naturalną pomyślałam, że może chociaż od czasu do czasu (a zgodnie z moim nowym pomysłem raz na rok) będę Wam podrzucać roczne zestawienie moich ulubionych Lunkowych zdjęć. Szkoda mi trochę tego topu miesiąca, ale ustaliłam sobie, że żeby to było w miarę ciekawe zdjęcia do topu nie będą wcześniej pokazywane w internetach. A uwierzcie, że praktycznie niemożliwe dla mnie było nie pokazanie zdjęcia zrobionego dajmy na to 1 kwietnia, aż do końca miesiąca. No tak już mam. Muszę się dzielić wszystkim raczej na bieżąco ewentualnie z 2-3 dniowym opóźnieniem. Miesiąc był dla mnie ponad siły. Dlatego, żeby uspokoić trochę swoje sumienie, że zaczęłam coś, a potem urwałam ni z tego ni z owego to taki topik dziś Wam podrzucę. Zdjęcia w nim zawarte w większości mają więcej wartości sentymentalnych niż jakościowych- wybaczcie 😉
Zaczynamy!
Luniałke jeszcze z czasów schroniskowych, kiedy nawet przez myśl mi nie przeszło, że kiedykolwiek będzie nasza. Cykałam jej fotki w schronie jak wściekła, bo chciałam, żeby jak najszybciej znalazła dom. Brodaty już wtedy wykazywał nadmierne zainteresowanie tym małym uszatym potworkiem i bałam się, że jeszcze będzie chciał ją adoptować. Nie udało się. Jak to się mówi byliśmy sobie pisani. Wszyscy we trójkę.
Zdjęcie jakoś sprzed roku na spacerze, podczas którego pierwszy raz zdecydowaliśmy się puścić Lunę luzem. Każdy psiarz zrozumie, że jest to wydarzenie warte zapisania w kalendarzu. Pomysł był prawie dobry dopóki Luna nie dorwała jakiejś czaszki sarny, albo innego dzikiego zwierza. Uznała to za swoje absolutne trofeum i za nic nie chciała się wtedy złapać. Nie wiem co wtedy pomogło, ale stawiam na suszone szprotki naszych znajomych. Młoda na szczęście uznała to za dobry deal i wróciła 😉
Na to zdjęcie patrzę za każdym razem, jak mnie chandra bierze. Zarówno wizualna szczęśliwość, jaką prezentuje tu Luna i refleksja o tym, jak mało psu potrzeba do szczęścia, więc dlaczego mi wciąż coś nie pasuje skutecznie doprowadzają mnie do pionu. Gdyby nie zdjęcie Ogusia, którego uśmiech był niestety ale nie do podrobienia to zdjęcie na pewno wylądowałoby na tapecie w telefonie. Ale póki co i podejrzewam, że jeszcze bardzo, bardzo długo o mój uśmiech każdego ranka dba właśnie Dziadzia 🙂
Udało mi się zrobić zdjęcie w klimacie, który osobiście bardzo lubię. Czerń i biel, bałagan w tle, drewno i pies. Dokładnie pies z głupią miną i na dodatek w głupiej czapce. No cóż. Beka z Luneczki to jedno z naszych ulubionych zajęć.
To zdjęcie o bardzo wątpliwej jakości uwielbiam za moment. To był jeden z tych totalnie zaspanych porannych spacerów, na które Luna rwała, jak porąbana. Przeżywała wszak wtedy swoją pierwszą, młodzieńczą miłość. Ta miłość nazywała się Baldur i miała Lunę niestety daleko w nosie. Młoda jednak nie spoczywała w swoich staraniach i do ostatniego spotkania pokazywała przystojnemu owczarkowi, że nie jest jej obojętny. Ten jednak traktował ją jedynie jak młodszą siostrę i opiekował się, jak prawdziwy gentelman. Od czasu do czasu pozwalał sobie skraść buziaka, kiedy wokół zebrała się większa widownia. Podejrzewam, że w głębi psiej duszyczki atencja ze strony tak młodej i zgrabnej suki nieco mu schlebiała 😉
Nasz pierwszy wspólny urlop. Lubię szerokie kadry, kłębiaste chmury i głupie psie miny 🙂
Ostatni dzień pobytu nad morzem. Mina młodej mówi sama za siebie. Płaczliwe „JAK TO OSTATNI SPACER PO PLAŻY?”
Nie wiem, czy jeszcze kiedykolwiek uda mi się tak idealnie uchwycić kilka piesełów w kadrze. Bardzo, bardzo lubię to zdjęcie. Po prostu fajna ekipa spacerowa 🙂
Jedno z nowszych zdjęć. Oświecony pieseł. Dosłownie i w przenośni. Byłam wtedy pod mega wrażeniem Lunki, bo mimo że zewsząd pachniało sarnami i zającami to Lunka reagowała na każde przywołanie. Psiarz zrozumie 😉
Zdjęcie zamykające roczny topik, czyli wariacja na tematy gastronomiczne pod tytułem: „tu wrzuć parówkę” 🙂
Jako zdjęcioholik wpadłam na jeszcze jeden pomysł. Każdy rok z Luną będę podsumowywać fotoksiążką z moimi ulubionymi zdjęciami. Fotoksiążki są super opcją dla każdego, kto lubi oglądać zdjęcia na papierze, a nie na ekranie komputera i do tego ceni sobie elegancję. Ja w swojej kolekcji mam już kilka fotoksiążek, ale nie mogę powiedzieć, że projektowanie ich to moje ulubione zajęcie. Dopóki nie trafiłam na firmę Printu.pl. Mega prosty program do tworzenia własnej kompozycji zdjęć, mnóstwo szablonów do wyboru, super jakość papieru nawet w najtańszej opcji projektu i szybka wysyłka. Czyli coś co w końcu przekonało mnie, że tworzenie fotoksiążki nie musi być drogą przez mękę, tylko naprawdę fajnym sposobem na spędzenie wolnego czasu.
Tak prezentuje się kilka stron z mojej gotowej książuni, jak wiadomo pierwszej z kilkunastu 🙂
Pamiętajcie, że taką fotoksiążkę projektujecie sobie według własnego gustu od strony głównej, przez środek, aż po brzeg książki do ostatniej karty. Czad dla totalnych indywidualistów! 🙂
Jak już pisałam przekopałam się już przez mnóstwo mniej lub bardziej przyjaznych programów do tworzenia fotoksiążek, ale taki czad, jak Instabook znalazłam tylko na Printu.pl. Gratka dla osób, którym nie chce się przekopywać przez foty na dysku, a koniecznie te ulubione chcieliby mieć na papierze, a nie tylko w kompie. No bo przecież wiadomo, że na insta nie wrzucacie zdjęć z czapy, jak to się mówi, tylko te, które szczególnie ujęły Wasze serducha. No to nic prostszego- wchodzicie sobie na Printu.pl zakładkę Instabook tam krok po kroczku dochodzicie do momentu, w którym wybieracie źródło zdjęć i macie do wyboru instagram. Jak dla mnie strzał w dziesiątkę serio. W instagrama zaczęłam bawić się stosunkowo niedawno, ale wciągnęło mnie niesamowicie. Także poszłam za ciosem i zamawiając fotoksiążkę zamówiłam sobie też na początek podstawowego instabooka. Fajne jest to, że instabook, jak i cały instagram kwadratem stoi. Serduszkuję to 😉
Okiem zdjęcioholika, tak właśnie powinien wyglądać dobrze podsumowany pierwszy rok z ukochanym psem. Jeżeli kogokolwiek przekonałam do tego, że naprawdę warto wywoływać swoje zdjęcia, czy to w formie fotoksiązki, czy po prostu pamiątki do albumu będzie mi mega miło. Foty oglądane na komputerze moim zdaniem nie mają żadnego klimatu i niestety, ale ni z tego ni z owego mogą tak po prostu zniknąć. Dla mnie byłby to koniec świata, ale do ogarnięcia właśnie dlatego, że te najważniejsze mam zawsze wywołane, bezpieczne na półce.
Dzięki super ekipie z Printu.pl mam dla Was (szczególnie tych przekonanych) mega fajną niespodziankę, jaką są rabaty na fotoksiążkę i na instabooka.
Zamawiając w końcowej fazie będziecie mieć okienko do wpisania kodu rabatowego. Dla fotoksiązki będzie to kod, który możecie sobie sami wygenerować pod tym linkiem KLIK (aż 40% na każdą fotoksiążkę), a dla Instabooka wystarczy wpisać w okienko z kodem: owczarkowelove i zgarniacie 15% na swój kwadracik ze zdjęciami 🙂
Pamiętajcie, że każde zdjęcie to chwila z Waszego życia zatrzymana w kadrze już na zawsze. Warto o nią zadbać, bo już się nie powtórzy. A to, że udało nam się ją uchwycić i dzięki temu odtwarzać kiedy tylko za nią zatęsknimy to prawdziwy cud techniki. Przynajmniej tak próbuję sobie tłumaczyć moją obsesję na punkcie zdjęć 🙂
Dlaczego ja nie znałam Luny za szczenięcia???? Mamamia! Wiem dlaczego. Bo bym ją schrupała <3
P.s. Lecę z instabookiem jutro, dzięki za pomysł! #kwadratowelove
Kurde no niezdecydowanie się na nią od razu to nasz mega duży błąd. Los nam ją musiał podać dosłownie na tacy pod drzwi mieszkania, żebyśmy się w końcu kapnęli, że to musi być przeznaczenie 😉
Super wygląda ta fotoksiążka!
Btw z jednej strony trochę smutno, że topik miesiąca umarł śmiercią naturalną (ach ten element zaskoczenia, kiedy oglądało się specjalnie skitrane zdjęcia), ale z drugiej stronyyyyyy ciekawość ciekawskiego Sklorza zostanie szybciej zaspokojona, co też jest dużym plusem 😀
Haaa zawsze sa jakieś plusy i jesteś mistrzem w ich odnajdywaniu 😀
Wooow! przepiękne zdjęcia!
robią meeeega wrażenie i bardzo przyjemnie mi się je oglądało. Aż chciałoby się ich więcej i więcej 🙂
Pozdrawiamy
Pięknie dziękuję za przemiłe słowa <3
Fotoksiąża to świetny pomysły 🙂 Wprawdzie też ostatnio stwierdziłam, że dobrym podsumowaniem roku będzie zbiór 12 zdjęć – po najlepszym, najlepiej oddającym Donnera w danym miesiącu, lub po prostu z jakiejś przygody, z każdego miesiąca, ale to jeszcze dobre pół roku do tego 😉
PS. na pierwszym zdjęciu „zatrzymać chwilę” łapki Luny żyją własnym życiem. Już nie tylko uszy 😀
Mega chętnie zobaczę takie Donnerowe podsumowanie nawet jeśli trzeba będzie czekać aż pół roku 🙂 A fotoksiążkę szczerze polecam, ja wolę, żeby czas płynął sobie swoim wolnym tempem, ale już tupię nóżkami na myśl o projektowaniu fotoksiążki z drugiego roku z Luną 🙂
Piękne te albumy! Ach, miłość wylewa się z każdego zdjęcia 🙂
Tak to jest z tymi naszymi psiskami. Nie da się nie kochać 🙂 Zachęcam do stworzenia własnego albumu. 40% zniżki to nielada promocja 😉
Oświecony pieseł najlepszy. Czym robisz zdjęcia tak przy okazji?
Też bardzo lubię to zdjęcie. Pracuję Canonem 70D i najczęściej do niego zamiennie Sigma 10-20 i Canon 85/1.8 🙂