Pozmieniało się…

Na fanpagu wspominałam Wam i od czasu do czasu wspominam, że bardzo wiele się u nas w ostatnim czasie pozmieniało. Jednak jako takich konkretów chyba oficjalnie nigdzie nie przedstawiłam, więc myślę, że już na to najwyższa pora.
Zacznę pewnie od przeprowadzki. Do tej pory mieszkaliśmy z Luną w Rzeszowie w mieszkaniu w bloku na czwartym piętrze (bez windy uh…) na całkiem miłym osiedlu. Nie powiem, że było mi tam źle, ale jako zdeklarowany dzikus dużo lepiej czułam się na weekendach w moim rodzinnym domu. Z biegiem lat spędzonych w bloku zaczęłam się nawet przyzwyczajać do tego, że słyszę kiedy sąsiad robi pranie, kiedy kicha, czy siorbie zupę. Przyzwyczaić się nie znaczy zaakceptować i w końcu przyznałam się sama przed sobą, że jednak mi źle. Kiedy Szymon otworzył własną firmę i zaczął pracować zdalnie doszliśmy do wniosku, że przecież nic nas nie trzyma w tym betonowym klocku. Decyzja zapadła, spakowaliśmy najpotrzebniejsze manatki w tym oczywiście w całości tylko rzeczy Luny i wróciliśmy do rodzinnego Krosna. Obecnie mieszkamy w domu taty Szymona na obrzeżach miasta, a Luna z psa blokowego, stała się burkiem obronno-ogrodowym 😉 Nigdy nie uważałam, że pies w bloku się męczy, oczywiście ogród jest fantastycznym rozwiązaniem i na pewno ułatwia wiele spraw ale jak czytam niektóre bzdury, że ludzie mieszkający w blokach powinni mieć zakaz posiadania psa to mi absolutnie wszystko opada. Wbrew pozorom nie przeprowadziliśmy się ze względu na Lunę, ale ta przeprowadzka naprawdę bardzo jej pomogła. A mianowicie jakieś 2 miesiące przed naszą przeprowadzką Luna miała niesamowity kryzys. Nie mamy pojęcia, co się wydarzyło, ale pies z dnia na dzień przestał wychodzić na spacery, ciężko było ją wyciągnąć z klatki, a jak już się udało, to po wysikaniu się uciekała momentalnie z powrotem pod drzwi i nie było możliwości ruszyć jej dalej. Nawet spacery po polach, czy lasach przestały sprawiać jej przyjemność i odbywała je jakby za karę, albo wcale- odmawiając wyjścia z samochodu. Byliśmy naprawdę załamani, na szczęście z pomocą przyszły nam Kamila i Agnieszka ze szkoły dla psów Mega Psy. Z Agnieszką przegadałam chyba 2 godziny przez telefon, a po kilku dniach spotkaliśmy się wszyscy na placu szkoleniowym, żeby dziewczyny mogły pooglądać Lunę i naszą współpracę. Po tych wszystkich rozmowach doszliśmy wszyscy do wniosku, że najprawdopodobniej podczas zimy kiedy okna w mieszkaniu były pozamykane, a spacery krótkie Luna nabawiła się czegoś na kształt syndromu gniazda. Chodzi o to, że przestały napływać do nas praktycznie całkowicie jakiekolwiek bodźce dźwiękowe, na spacerach też rzadko cokolwiek się działo w wyniku czego najmniejszy bodziec dźwiękowy na zewnątrz powodował u Luny panikę. Dostaliśmy od dziewczyn mnóstwo cennych rad, w wyniku których w końcu zaczęliśmy odbywać przynajmniej spacery po osiedlu. Dla nas był to wtedy sukces i mieliśmy nadzieję, że uda nam się go kontynuować w Krośnie.
Do problemów z psychiką doszły jeszcze problemy zdrowotne. Grzyb w uszach, masakryczne wypadanie sierści i ogólnie bardzo słaba kondycja skóry u Luny. Mimo przejścia na dietę rybną problemy nie zniknęły (nieznacznie poprawiły się jedynie uszy), zrobiliśmy testy alergiczne, ale coś ciągle nie dawało nam spokoju. W testach wyszło uczulenie Luny na pyłki, roztocza i głównie trawę, ale problemy były już w zimie, więc czuliśmy, że musi chodzić o coś więcej. I wtedy z pomocą przyszła nam Natalia, która dzielnie do samego końca walczyła o Ogiego i zaproponowała, żeby przebadać Lunce tarczycę, gdyż wszystkie jej objawy łącznie z lękliwością mogą wskazywać na problemy z hormonami. Okazało się to strzałem w dziesiątkę. U Luny stwierdzono dosyć konkretną niedoczynność tarczycy.
Od 3 tygodni Lunka zażywa najniższą dawkę euthyroksu. Dodatkowo mieszkanie w domu z ogrodem okazało się zbawienne na syndrom gniazda. Przebywając na ogrodzie ciągle docierają do niej odgłosy samochodów, pociągów, karetek, motorów, czy samolotów, czego praktycznie w zamkniętym na cztery spusty mieszkaniu w bloku nie było słychać. Młoda całkiem fajnie zaczęła sobie radzić z tymi odgłosami, więc korzystając z okazji zaczęliśmy wprowadzać jej bardzo stopniowo coraz dłuższe spacery po okolicy. Dodatkowo wyrównujący się powoli poziom hormonów sprawił, że pieskowi zaczęło się naprawiać w główce. Kiedy dowiedziałam się, że problemy z tarczycą mogą wpływać na jej lęki i że wprowadzenie leczenia może pomóc kompletnie w to nie wierzyłam. Po prostu chyba tak zakodowałam sobie w głowie, że już nic nie pomoże nam na lękliwość u Luny, że nic nie było w stanie mnie przekonać, że może być lepiej.
Aż do pierwszej burzy kilka dni temu. Jeszcze niedawno Luna słysząc tylko ciche pomruki burzowe, zaczynała się trząść, sapać i nie mogła sobie znaleźć miejsca. Nie chcecie wiedzieć, co się działo kiedy burza osiągała apogeum. Podczas ostatniej burzy kiedy niegroźnie zaczynało grzmieć Luna biegała po ogrodzie, a kiedy już porządnie się rozkręciło, spała spokojnie na łóżku. Wiem, że brzmi to niewiarygodnie i sama nie jestem w stanie uwierzyć jeszcze w to, co widziałam i w to, co Wam teraz piszę. W niedzielę znowu była burza już trochę groźniejsza, więc Luna położyła się pod stołem i spokojnie sobie ją przeczekała, bez dyszenia i szukania schronienia w całym domu, jak to było jeszcze do niedawna. Po burzy normalnie wyszła na zewnątrz załatwić swoje potrzeby, obszczekać sąsiada po czym spokojnie wróciła do domu zjeść kolację. Jeszcze dotychczas byłoby to nie do pomyślenia, bo po porządnej burzy Luna potrafiła nie wyjść z domu do samego rana dnia następnego i tyle też nie jeść. Korzystając z tego, że z psychiką Luny jest coraz lepiej ciągle kontynuujemy budowanie jej pewności siebie, sporo ćwiczymy i ciągle stopniowo wprowadzamy spacery w coraz trudniejszych warunkach. Do całkowitego wyrównania tej hormonalnej masakry, którą ma w sobie Luna jeszcze bardzo daleka droga, niedługo czeka nas powtórka badań, mogą być też wahania nastrojów, bo hormony ciągle tam szaleją ale jestem przeszczęśliwa, że w końcu mamy jakikolwiek punkt zaczepienia, co do tych wszystkich problemów z Luną. Póki co leczenie najfajniej na razie zadziałało właśnie na głowę Luny, zaczynają nam się poprawiać uszy, ale najbardziej oporna jest sierść i skóra, ale na poprawę w tym aspekcie trzeba czekać dużo dłużej.
Żeby jako tako ogarnąć to morze sierści i stan włosa, porównywalny do szczoty do czesania koni z pomocą przyszła nam firma Belcando, dla której jeszcze niedawno mieliśmy przyjemność testować jedną z najlepszych karm, jakie Lunka jadła KLIK. Z uwagi na bardzo fajnie przebiegającą współpracę przy testowaniu karmy z przyjemnością zgodziłam się sprawdzić, czy suplement diety Cani Derm pomoże nam ogarnąć Lunkową sierść.
Cani Derm
jest dostępny w dwóch uzupełniających się formach:
- CaniDerm® tabletki stosowane doustnie jako dodatek do karmy
- CaniDerm® Olejek – do stosowania zewnętrznego- przyspieszający zdrowienie uszkodzonej skóry i jej wytworów.
My zdecydowaliśmy się na tabletki, bo u Lunki nie stwierdzono żadnych stanów zapalnych, ani ran na skórze. Tabletki są dosyć duże, można porównać je bardziej do smakołyków, bo Luna zjadała je bardzo chętnie nie musieliśmy zawijać ich w żaden pasztet, żeby zdecydowała się je zjeść.
Jak podaje producent w skład tabletek wchodzą: drożdże browarnicze suszone (30%); olej z ryb; suszony spray; mączka z mięsa drobiowego; lignoceluloza; węglan wapnia; serwatka w proszku; suszone jaja; hydrolizowana wątroba drobiowa; mączka ze śledzia; stearynian magnezu.
Ze strony producenta podsyłam Wam słów kilka na temat aktywnych składników występujących w tabletkach:
CaniDerm® – aktywne składniki
(dodatek: 1.100 mg/kg – równa się 4 mg cynku w postaci organicznej na 10 kg wagi ciała psa na dobę jako dawka polecana). Cynk stanowi składnik wielu enzymów w organizmie. Jego niedobór prowadzi między innymi do rogowacenia skóry, nadmiernego łuszczenia (parakeratoza), utraty pigmentu, utraty włosa. Podawanie psom z dermatozami odpowiednich związków cynku, powoduje, w większości przypadków, szybki powrót do zdrowia. Chelat cynku jest od 4 do 5 razy lepiej przyswajalny, niż powszechnie stosowany w preparatach, cynk w postaci nieorganicznej.
Biotyna (witamina H)
(dodatek: 830.000 mcg/kg – równa się 3.000 mcg na każde 10 kg wagi ciała psa na dzień dawka lecznicza zalecana. Biotyna jest niezbędna w procesie tworzenia keratyny, będącej podstawą budowy nabłonka skóry i jej wytworów jak sierść czy pazury. Niedobór biotyny prowadzi do przedwczesnego starzenia się i posiwienia włosa. Matowa, sucha i łamliwa sierść, łupież, świerzbowe wtórne zapalenie skóry oraz świąd są często przyczyną niedoboru biotyny. Zdrowy pies, pozyskuje większość biotyny w trakcie przemian przy udziale mikroflory jelita grubego. W przypadku kłopotów z sierścią i skórą, gdy synteza własna biotyny jest niewystarczająca, skutek leczniczy przyniesie odpowiednio dobrany preparat z biotyną.
Omega-3-nienasycone kwasy tłuszczowe
(dodatek: tluszcz ryb o wysokiej koncentracji Omega-3-kwasów tłuszczowych: eikozapentanowego EPA 20:5 ω3 oraz dokozahaksanowego DHA 22:6 ω3).
Wysoka zawartość tych kwasów tłuszczowych, w naturalny sposób utrzymuje prawidłowy poziom i proporcje między kwasami Omega-6 i Omega-3 w karmie, dzięki czemu, stymulowaniu podlega reakcja organizmu na procesy zapalenia. Dlatego właśnie, dodatek Omega-3 nienasyconych kwasów tłuszczowych jest zalecany w przypadku zapalenia skóry oraz dla poprawienia kondycji skóry i jakości okrywy włosowej.
Drożdże
są naturalnym komleksem różnych witamin oraz soli mineralnych, o pozytywnym działaniu na skórę i sierść:
- kompleks witamin grupy B (drożdże zawierają również dużą ilość naturalnej witaminy C)
- elementy śladowe w postaci aktywnych związków organicznych: żelazo, cynk, miedź, mangan, selen,
- kwas pantotenowy (odpowiedzialny za prawidłową funkcję skóry i pigmentację włosa)
Ekstrakt aminokwasów
regulując metabolizm białek, utrzymuje skórę i sierść w zdrowiu, bez którego nie mogłyby spełniać swojej funkcji ochronnej.
źródło KLIK
Według zaleceń producenta tabletki Cani Derm powinno się podawać od 1 do 1,5 na 10 kilo masy ciała psa dziennie. Przy ważącej 36 kilo Lunce wyszło nam około 4 tabletek dziennie. Podawaliśmy po dwie do śniadania i kolacji, a czasem osobno, jako po prostu smakołyk, bo jak już wcześniej pisałam Lunka zjadała je bardzo, bardzo chętnie. Cani Derm podawaliśmy regularnie przez 6 tygodni. Tabletki nie miały u nas łatwego zadania, bo niestety problemy z tarczycą bardzo osłabiają kondycję włosa. Po tych kilku tygodniach stosowania wypadanie sierści nie zmniejszyło się, a wręcz nasiliło, ale nie jest to nic dziwnego, bo podczas stosowania Cani Dermu zaczęliśmy leczenie Euthyroxem więc sierść rozpoczęła niedawno proces odbudowy i wymiany włosia na nowy, a poza tym zaczęła się wiosna wszystko co mogło zaczęło pylić, co dodatkowo zadziało niekorzystnie, bo Luna jest alergiczką. Ze względu na bardzo fajny skład tabletek nie ma możliwości, żeby cokolwiek zaszkodziło Lunie przy ich podawaniu, a wręcz można zaryzykować stwierdzenie, że chyba nie chcę wiedzieć, jak wyglądałaby sierść Luny bez pomocy tych suplementów. Jeszcze przed rozpoczęciem podawania euthyroxu sierść nie przestała wypadać, ale zrobiła się dużo gładsza, bardziej miękka i wyraźnie zmniejszył się poziom łoju.
Z racji tego, że podczas testów Cani Dermu zaczęliśmy leczenie Lunki euthyroxem uważam, że nie jesteśmy miarodajni w wygłoszeniu opinii o działaniu, bądź niedziałaniu preparatu, dlatego bardzo chętnie wrócę do Cani Dermu kiedy już odbudowa włosia u Luny unormuje się i wtedy uaktualnię wpis o naszą jednoznaczną opinię 🙂
Podsumowując etap zmian w naszym wspólnym życiu z Luną mogę śmiało stwierdzić, że ogromnie cieszę się z decyzji o przeprowadzce. Jak już na wstępie wspomniałam nie przeprowadziliśmy się ze względu na Lunę, ale okazało się, że to właśnie na nią ta zmiana miejsca zamieszkania miała najlepszy wpływ. Młoda idealnie odnajduje się w roli burka obronnego, uwielbia robić obchody po ogrodzie, powoli przyzwyczaja się podchodzących bardzo blisko ogrodzenia saren, odkąd zaczyna poprawiać jej się w główce dzień zaczynamy od ponad godzinnego wysiłku fizycznego i psychicznego u Młodej, dla porównania w momencie kryzysu odbywaliśmy z Luną trzy maksymalnie piętnastominutowe spacery dziennie. Dodatkowo wieczory umila Lunce kumpel z sąsiedztwa, co bardzo nas cieszy, bo przez ten kryzys bardzo siadły Lunie kontakty z innymi psami, przez co zaczęła robić się agresywna w kontaktach z nimi.
A my? Powolutku urządzamy nasze nowe gniazdko i oswajamy się z nową sytuacją, bo pozmieniało się tak dużo, że ciężko nam to ogarnąć 😉 Na koniec zostawiam Was z naszymi sarenkami, które codziennie wpadają pod ogrodzenie, żeby wkurzyć Lunkę 😉
Cudownie, że udało Wam się pomóc Lunie! Bardzo się cieszę, że w końcu burza jest tylko burzą, a nie armagedonem! Bardzo Wam zazdroszczę przeprowadzki. Mam nadzieję, że i ja kiedyś wrócę na Lubelszczyzną i zamieszkam w domu z porządnym ogrodem, takim do jakiego przywykłam. Póki co muszę się zadowolić naszym 30m trawniczkiem przed nowym mieszkaniem, niby zawsze to coś lepszego niż 50m w bloku z punktu widzenia psa, ale dla mnie… eh… Wszystkiego dobrego w nowym domku! 🙂
Z całego serducha Ci tego życzę! Tym bardziej, że jadąc na święta przejeżdżaliśmy przez Twoje rodzinne strony i nawet nie zdawałam sobie sprawy, jak tam jest pięknie!
Dobrze, że Lunie się poprawia i oby poprawiło się jeszcze bardziej:)
Właśnie z mężem też szukamy jakiegoś domu pod miastem i przy tych wszystkich wątpliwościach i zwątpieniach, które przy owym poszukiwaniu się pojawiają, dobrze jest przeczytać, że warto, bo będzie lepiej:)
Pozdrawiamy:)
Myślę, że naprawdę warto! Trzymam kciuki za Wasze domkowe spełnienie marzeń! 🙂
O kurcze to super, że sie wszystko dobrze układa 🙂 Hormon tarczycy u psów to TSH tak jak u ludziów ? Bo może Pompon ma ten sam problem ? jest lękliwy, w dodatku nie możemy się pozbyć grzybków w uszach od kilku miesięcy i nawet zmiana diety na antyalergiczną nie pomogła. A osobiście wiem, że tarczyca potrafi namieszać w organizmie- sama biorę eutyrox i mój stan psychiczny teraz a dwa lata temu jest nie do porównania, płakałam z byle powodu :D- a co dopiero biedna Lunka, która nie wie że jest chora 🙂 Pocałuj ją ode mnie w ucho 🙂
pozdrawiam
Kochana w takim razie nie zwlekajcie z badaniami. My zapłaciliśmy 70 złotych, wyniki były jakoś w ciągu tygodnia. Ja teraz czytam sobie wszystko, co związane z problemami z tarczycą u psów i masakra jaki ona ma wpływ na cały psi organizm. Ludzki zresztą też sama o tym wiesz najlepiej. Dajcie znać jak zrobicie badania! Ściskamy! <3
Super! Szkoda, że Tajgi lęki to nie są „tylko” problemy hormonalne – wyniki wszystkie w normie. Ja z kolei nie znoszę wsi i spokoju, tej nudy… Dlatego przeniosłam się do Warszawy, teraz ze względu na Tajgę nie wyobrażam sobie powrotu na Podkarpacie, w moich rodzinnych stronach weci nic nie ogarniają, a już o chirurgach-onkologach, dermatologach i okulistach mozna pomarzyć. Ale cieszę się Waszym szcześciem 🙂 Powodzenia!
Lęki Luny to nie są tylko problemy hormonalne. To jest jedna z wielu przyczyn 🙂 A co do wsi każdy ma swój gust, swoje przyzwyczajenia. Ja kocham wieś, za żadne skarby świata nikt nie zaciągnął by mnie do Warszawy, chyba że na weekend ale na pewno nie na dłużej. I wychodzę z założenia, że jak się chce to wszędzie można sobie znaleźć zajęcie 😉 I jak widać na naszym przykładzie dobrego specjalistę też 😉
Bardzo się cieszę, że Lunka ma się lepiej. Fajnie, że przeprowadzka również jej pomogła. Takie klimaty chyba na wszystkich wpływają kojąco:-) Trzymam kciuki za dalsze postępy i zdrowie Luny. Życzę Wam wszystkiego naj w nowym miejscu! Uściski!
Oj bardzo pomogła. Uwielbia to miejsce 🙂 Zresztą tak, jak my. Nam też jest zdecydowanie lepiej a ona to również wyczuwa. Też Was bardzo mocno ściskamy! <3
Także mocno trzymam kciuki!
PS. ładne zdjęcia 😉
Przeprowadzka do domu zawsze na plus, a dla zwierzaka to już w ogóle niebo 🙂