No właśnie! Dlaczego Łomna?

Nadszedł taki dziwny czas. Czyli koniec jesieni (mojej ukochanej, najpiękniejszej, najcudowniejszej, złotej polskiej), a nastał początek zimy. Ten początek, którego bardzo nie lubię. Niby jest śnieg, ale go nie ma, zimno jak janiemogę, tylko pies się cieszy. Ale jakby się tak głębiej zastanowić to te dni mają swoje dobre strony. Po pracy rozkładam kanapę w dużym pokoju tak, żeby pies się zmieścił, robię sobie najbardziej gorącą herbatę świata, wyciągam album i przeglądam zdjęcia. Orany jak ja to uwielbiam. Mój wzrok ostatnio bardzo długo zatrzymuje się na zdjęciach z Łomnej, czyli małej miejscowości pod Warszawą, w której mieliśmy okazję być dwa razy. Niby tylko dwa razy, a zdążyliśmy zapałać do tego miejsca niesamowitą sympatią. Właściwie nie chodzi nam nawet o samą Łomną, ale o dziką plażę taką, że jak się przejedzie samochodem za kościołem taką polną dróżką do samego końca, potem wejdzie się na taki wzgórek, a potem się z tego wzgórka zejdzie i pójdzie trochę jeszcze przed siebie to ona się ukazuje. Omamo, jak ona się ukazuje! Najpierw niby nic no bo przecież to tylko milion piasku i woda, ale jak spuścisz psa/psy ze smyczy to wiesz, że lepiej trafić nie mogłeś/ albo mogłaś. W senie nie mogłaś. Dlaczego? Oto kilka zupełnie luźnych, subiektywnych powodów. Wszak piątek, więc dlaczego miałabym pisać poważnie?
POWÓD PIERWSZY!
W Łomnej Twój pies odkrywa swoje drugie ja. No bo zobaczcie. Taka Lusia. Malizna taka słodziutka, sympatyczna, tylko tulić i miziać. Te uszka malusie, ta kitka ogona wystająca zza główki, ten nicniezwiastujący rozkoszny uśmiech na pyszczku! Widzicie to? Pewnie, że widzicie! A pamiętacie ten taki dźwięk z horrorów i thrillerów, to takie TYYYY TYYY RYYY TYYY!!! (takim mega niskim tonem i przeciągane?) Jeśli nie to spróbujcie sobie wyobrazić taki dźwięk, który by Was przeraził i dopiero wtedy spójrzcie na cień Luśki…I już wiecie. Luśka to nie jest tylko słodki, malutki pieseczek. Jak trzeba zamienia się w bullteriera. A ostatnio w Łomnej trzeba było. Jak zaatakował nas zupełnie niczego nieświadomy młodziutki labrador. Myślał, ze Lusia nie da rady. I może sama Lusia by nie dała. Ale to nie była Lusia. To był jej wewnętrzny bullterier! Mogliśmy czuć się bezpieczni.
POWÓD DRUGI! (tylko dla odważnych)
Słyszeliście o Potworze z Loch Ness? Podobno go nie ma! Też w to uwierzyłam. Choć nie chciałam. Zawsze fascynowały mnie wszelakiego rodzaju dinozaury i smoki. I Nessie też. Wszak podobno nikomu nic złego nie zrobiła. Po prostu sobie była. Z za długą szyją w stosunku do ciała. No i co z tego? Luna ma za długie uszy w stosunku do reszty ciała i jakoś ma garść fanów, które uważają ją za całkiem niebylejaką. No i właśnie wracając do potworka to widzieliśmy go! Właśnie w Łomnej! Dowód na zdjęciu powyżej. Ludzie słabej wiary mówią, że to Luna. Ale to tylko ludzie słabej wiary. Na szczęście jest ich mało i nie przekrzyczą prawdy! Tylko jakby co, to nie przekazujcie jakoś bardzo dalej. Nessie potrzebuje spokoju…
POWÓD TRZECI!
Powiązań Łomnej z prehistorią i wielkimi gadami ciąg dalszy. Gratka dla archeologów. Ale nie bylejakich. To, że Luśka znalazła nie znaczy, że każdy znajdzie. To, że Luśka znalazła znaczy, że znajda tylko najlepsi. Tylko najlepsi znajdą gnat pterodaktyla. I tylko najbardziej tchórzliwi będą ją przekonywać, żeby dała spokój. Ale Luśka nie z tych. W końcu w Łomnej nie jest słodką Lusią. Jest bulLuśterierem!
POWÓD CZWARTY!
Czy ktoś widzi, jakiekolwiek dysproporcje na tym zdjęciu? Na pierwszy rzut oka pewnie nie. Ot dwa ładne pieseczki. Cud miód! Ale jak się głębiej przyjrzeć to piesek po lewej (ten mniejszy) ma nienaturalnie wygiętą lewą przednią, (prawa też w sumie średnio się ułożyła). Ale matkoboska co się dzieje z tym większym! Ma urwaną lewą tylną i prawe przednie ucho… Rany jaki biedny pieseczek! Ale wiecie co? Nic to! W Łomnej to nie przeszkadza!
Myśleliście, że macie psa? Ja też tak myślałam. W Łomnej dowiedziałam się, że nie mam psa. Mam tą taką jaszczurkę, która jak się wkurzy, to rozkłada te dziwnie do niczegonieprzydającesię połacie skóry zwisające przy szyi. Ale jaszczurkę mam tylko w Łomnej. W domu mam znowu Lunę. Owszem zwisa jej przy szyi za dużo skóry. Ale ta skóra już nie potrafi żyć własnym życiem tak, jak w Łomnej.
POWÓD SZÓSTY!
Dobro zwycięża! Chudy pokonuje grubego! Słabszy silniejszego, kilkukilowy kilkudziesięciokilowego, wreszcie malutki wielkiego! Oł je! Twój pies ma kompleksy? Bier go do Łomnej! Od razu odzyska hart ducha na bank! Patrzcie tu!
POWÓD SIÓDMY!
Wycyndolić się żadna sztuka. Ale już wycyndolić się spektakularnie, tak, żeby to nie wyglądało na wycyndolenie się, tylko na beztroskie opalanko w promieniach wrześniowego słońca to nie każdy potrafi. Chyba, że to Łomna. Tam każde wycyndolenie się wygląda zjawiskowo.
POWÓD ÓSMY! (ostatni?!)
Chcesz sobie zrobić grupowe zdjęcie. Takie wiesz, na pamiątkę do albumu, żeby potem dziatkom (celowo przez te bo dziatki, czyli dzieci) opowiadać jak to fajnie było. I ustawiasz aparat, i przesuwasz, i przechylasz i błagasz psy, żeby się ustawiły, bo przecież to one są na tej focie najważniejsze. co tam my. Przecież jesteśmy psioblogerami, musza być psy! I już ustawiłaś/eś aparat i już psy są w jednym miejscu i już biegniesz do tej foty modląc się, żeby nogi się nie poplątały i żeby się nie przewrócić, wiadomo że niedaleko ale nigdynicniewiadomo. I co? I ja nie dobiegłam, Luna pewnie jest na drugim końcu plaży, Luśka żyje własnym życiem, a dam sobie rękę uciąć, że każdy kto na zdjęcie się załapał powie mi „usuń *ujowe!” Ale właśnie nie jest *ujowe! Jest kwintesencją Łomnej.
Bo niby nic się nie działo, bo niby nie ma tam niewiadomojakich widoków, bo pewnie gdzieś tam na świecie jest milion razy fajniej i ładniej, ale jednak dla nas Łomna to Łomna. Tam zawiązała się jedna z fajniejszych relacji, jakie mieliśmy okazję zawiązać i choć została tu przedstawiona totalnie humorystycznie to traktujemy ją mega poważnie.
Tak o! Przy piątku Urlopkom- Owczarkowe! <3
A przy okazji Łomną polecamy. Jak was Warszafka zmęczy to macie naprawdę niedaleko 🙂
Weekendujcie najlepiej!
Zaraz się okaże, że jestem jakimś psychofanem czy coś z racji moich zachwytów nad Twoimi tekstami i zdjęciami. Kapitalna interpretacja! Czytając mówiłam w myślach: „o to najlepsze!” i tak za każdym razem haha. Luna jest moim the best from the best psich modeli – ten wyraz pyszczka jest obłędny. LunaLove o! Nie da się wybrać jednego ale „WON KAMGURU!” zostanie ze mną na zawsze 😀 Radosnego!
Takich psychofanek to ze świecą szukać <3 Jakoś tak samo poszło. Trochę z piątkowej nudy, trochę z potrzeby napisania czegoś. Ten post to straszny spontan, więc po kliknięciu "opublikuj" nawet zastanawiałam się, czy dobrze zrobiłam 😉 Ale po przeczytaniu tego komentarza widzę, że było warto. Świadomość tego, że ktoś się uśmiechnął czytając ten tekst to dla mnie niesamowita radocha! Dziękuję!
Żałuję, że dopiero teraz znalazłem tego bloga (zupełnie przypadkowo, na innym blogu – widać, że warto czytać komentarze).
Nie ważne, że prawie – ważne, że owczarkowe. Życzę powodzenia i lecę nadrabiać wpisy.
Co do wpisu – my jeszcze szukamy takiego naszego miejsca, gdzie możemy robić urlopowe wypady z psem 😉
Oj tak, ja zawsze przynajmniej rzucam okiem na komentarze własnie ze względu na inne blogi 🙂 A dopisek „prawie” w nazwie jest z przymrużeniem oka. Nie mam żadnego problemu z tym, że moje owczarki są „prawie”.Najważniejsze, że są 🙂 Dziękuję za komentarz. Z przyjemnością będę do Ciebie zaglądać. Pozdrawiam!
Jest klimat, są mega foty i czadowe poczucie humoru! Esencja #prawieowczarkowelove 🙂 Uwielbiam :)) Buziaki!
Już się nie mogę doczekać następnej wspólnej Łomnej! <3