10 zabawnych zdjęć Luny na Blue Monday

Blue Monday to ponoć najbardziej depresyjny dzień w roku, który przypada w trzeci poniedziałek stycznia. Dla większości osób pracujących każdy poniedziałek to Blue Monday, w tym również dla mnie. Niby zwykły dzień tygodnia, a jednak jakoś szczególnie znienawidzony przez większą część społeczeństwa. I co tu się biednym ludziom dziwić. Ledwo wprawią się w wyluzowany, imprezowy lub leniwy weekendowy nastrój, a już są z niego brutalnie wytrącani najczęściej złośliwym warkotem budzika około 6 rano. Właśnie w poniedziałek. Więc nie dziw się poniedziałku, że nikt do Ciebie nie pała jakąś szczególną sympatią. A jak jeszcze nazywasz się Blue Poniedziałkiem to już w ogóle. Podobno w człowieka wstępuje już szczególne zniechęcenie do otaczającego świata, zwłaszcza jeśli nie udało się wziąć wolnego w pracy i zamiast przeczekać ten dzień w bezpiecznym miejscu pod kołdrą z dużą ilością pysznego jedzenia trzeba wyjść z domu i stawić czoła światu.
Nie wiem ile jest prawdy w tym Blue Monday, być może jakaś jest, a być może to tylko efekt tego, że dałam sobie to wkręcić, ale dla mnie dzisiejszy poniedziałek jest niesamowicie ciężki i próbuję radzić sobie z nim na różne sposoby. Wolnego nie mogłam dziś wziąć, więc tak naprawdę od początku byłam na straconej pozycji, ale odkąd wróciłam z pracy do domu walczę dalej. Najpierw zjadłam 2 porcje obiadu, a potem wypiłam pyszniutką kawę, do której przeczytałam sobie ubiegłoroczny wpis Aleks na jej blogu makulscy.com i właśnie tam znalazłam jeden ze sposobów na poprawienie sobie humoru. Zdjęcia!
Wspominki urlopowe uskuteczniałam niedawno, więc dla odmiany postanowiłam stworzyć sobie osobny folder na laptopie o nazwie „Beka z Luneczki”. Wiem, że poprawianie sobie nastroju kosztem biednego pieseczka jest skrajnie nieetyczne, ale cóż poradzę, że od razu mi lepiej? Jeśli Wam wciąż chandra dokucza i nie pomogła nawet tabliczka czekolady- łapcie 10 zdjęć, które mam nadzieję choć trochę poprawią Wam humor. A co mi tam. Lunka stawia 😉
Jedno z pierwszych zdjęć, jakie jej zrobiłam po oficjalnej adopcji. Powstało około 6 RANO W SOBOTĘ, kiedy jeszcze nie byłam przyzwyczajona do wstawania w weekend w środku nocy, więc odczuwałam dziką satysfakcję łapiąc ją właśnie w takim momencie. Niech ma. Zemsta jest słodka 😉
Wykoleił się pieseczek. Dosłownie i w przenośni. Wtedy jeszcze była praktycznie szczeniakiem i takie wywrotki zdarzały jej się bardzo często, ale w sumie, jak tak obserwuję ją sobie codziennie to mam wrażenie, że wciąż średnio panuje nad swoim ciałem. Łapy robią co chcą, nie wspominając o uszach.
EEEEE makarena. Albo słynne Aserehe. Zdania są podzielone. Ja nie wiem, co ten pies miał w tym momencie w główce, ale dobrze, że ja miałam w rękach aparat. Zdecydowany hit zdjęciowy tamtego roku 😉
Cała osobowość Luny przedstawiona na jednym zdjęciu. Wyrąbane po całości. I tak, jak już wspominałam. Uszy robią po prostu swoje i nie przyjmują do wiadomości, że są częścią spójną całego 36 kilogramowego ciała. One żyją po swojemu. I chodzą plotki, że wciąż rosną…
Miało być do paszportu, ale nie przyjęli. Sama nie wiem czemu. Tak wygląda mój pies i trudno. Nic z tym nie zrobimy.
To miała być poważna sesja, już nawet nie pamiętam na potrzeby czego, ale wiem, że na pewno nie wyszło. Bo praktycznie każde ze zdjęć wyglądało właśnie tak. No cóż…
Mówiłam, że ten pies kompletnie nie panuje nad swoim ciałem? Mówiłam. Jak nie wierzyliście, to już musicie uwierzyć. Choć wieść gminna niesie, że mogła to być próba przechwycenia Luny przez UFO. Ja tam nie sądzę. Po co im tam miałaby być Luna? Podobno mają tam u siebie dużo miejsca, ale na bank i tak potykaliby się o jej uszy. NA BANK.
Pisałam już o problemach z panowaniem nad częściami ciała? Otóż, jak widać do łap i uszu dochodzi jeszcze język…
Smoke weed every day, czy jakoś tak rapował słynny Snoop Dogg. To tak w temacie wprawiania się w wyluzowany, weekendowy nastrój. Do używek nie zachęcamy, ale przedpotopowa, wykopana z czeluści ogródka kość najwidoczniej ma podobne działanie. A nikt jeszcze nie powiedział, że jest nielegalna.
Hy hy hy i chyba tyle w temacie 😉 Na pierwszy rzut oka prychłam z tego zdjęcia, ale jak patrzę na nie dłużej to nie wiem, czy się śmiać, czy bać. Ale co tam…wolę się śmiać.
Mam nadzieję, że chociaż trochę poprawił Wam się humor w Blue Monday, bo mi tak. Do pełni szczęścia brakuje mi już tylko zawinięcia się w kołdrę i teleportacji prościutko do piąteczku. Przecież musi się udać…
A Wy? Jakie macie sposoby na poniedziałki? Dzielnie stawiacie czoła, czy wręczacie światu usprawiedliwienie i chowacie się pod kołdrę udając, że nie istniejecie? Dajcie koniecznie znać 🙂
Aaaaa jeszcze bonus. Zawsze sobie tak marzyłam, że zrobię Lunie takie piękne jesienne zdjęcie, że ona sobie tak siedzi pośród lasu, a prosto znad jej głowy spadają na nią takie piękne złoto czerwone liście, a ona niewzruszona wciąż będzie patrzeć w obiektyw i to będzie takie jesienne i melancholijne. Okazało się, że nie, nie będzie. Bo to jest Luna 😉
Powiem szczerze, że ja tam blue monday nie odczułam, ale żeby zobaczyć takie zdjęcia Lunki jestem gotowa bardzo ciężko go przeżyć, żebyście mogli mi nimi poprawić humor. 😀 Makarena rozwaliła system 😀
Ooo to się cieszę najbardziej! Z tego, że nie odczułaś blue monday a jeszcze bardziej z tego, że trochę postanowiłaś go odczuć, żeby śmiechnąć z Lunki 😀
Hahah czarno-białe zdjęcie wymiata, genialne! Humor poprawiony mimo, że wcale zły nie był 😉 Takie wpisy wieczorową porą – the best <3
Buziaki!
Czyli misja spełniona! Baaardzo się cieszę 🙂 <3
Pierwszy raz słyszę o Blue Monday 🙂 Zdjęcia bardzo udane – skąd Luna takie miny bierze?
Myślę, że bardzo pomaga jej w nich brak kontroli nad poszczególnymi częściami ciała, w tym również części składowych pyszczka 😛
Haha! Ale rozbawiły mnie te zdjęcia! Nie potrafię wybrać najśmieszniejszego, wszystkie mają to coś w sobie. Majlo też często robi takie dziwne miny. Kocham takich psich wariatów!
Bardzo się cieszę, że mój cel został osiągnięty i kolejna osoba uśmiechnęła się kosztem Lunki 😉 Buziak w nos dla Majlo 🙂