Co z tymi adresówkami?

Jest wiele rzeczy, które irytują mnie u niektórych właścicieli psów, jedne działają na mnie bardziej, inne mniej, ale jest jeden aspekt, który doprowadza mnie do totalnego szału i sprawia, że mój mózg staje w poprzek. Moja facebookowa tablica to głównie posty znajomych, zdjęcia jedzenia z fanpagów ulubionych knajp i barów (muszę być przecież na bieżąco- a nóż gdzieś właśnie rozdają dwie porcje frytek w cenie jednej) , ale jak można się domyśleć najwięcej jest tak zwanych psich spraw, czy to ze stron schronisk, fundacji, czy innych o psiej tematyce. Niezależnie od pory roku codziennie, ale to absolutnie codziennie napotykam na ogłoszenie o jakimś zaginionym psie. Największa fala oczywiście dopiero nadejdzie, gdyż nieuchronnie zbliża się okres sylwestrowy, który nie wiedzieć czemu trwa praktycznie od początku listopada. To już wtedy łowcy okazji rozkładają swoje kolorowe straganiki z petardami ku uciesze gimbazy, która właśnie rozpoczyna prężne ćwiczenia, żeby w Sylwestra wygrać plebiscyt kto głośniej, więcej i mocniej będzie napierdzielać tym cholerstwem. Jak wiadomo ćwiczyć trzeba regularnie, więc praktycznie okrąglutkie dwa miesiące zastanawiam się w którym momencie akurat walnie zupełnie niedaleko mnie i Luny. Wracając do tematu zaginionych psów, który już niedługo będzie święcił swój najlepszy czas- psy gubią się z bardzo różnych powodów. Najczęściej jest to wina właściciela, ale też nie zawsze więc nie mogę tu generalizować. Szlag mnie nie trafia dlatego, że pies zaginął. Szlag mnie trafia dlatego, że praktycznie 90% psów z ogłoszeń o zaginięciu nie miało przy obroży ADRESÓWKI. Szlag mnie trafia, że praktycznie żaden mijany przeze mnie pies najczęściej przyodziany w najmodniejszy model obroży, czy szelek nie ma adresówki. Praktycznie żaden pies, które często spotykamy na osiedlu na spacerach nie ma adresówki. Właściciele opowiadają, jak to Azorek śpi co noc w ich łóżku, dostaje najdroższą karmę, najcudowniejsze zabaweczki, najpyszniejsze smakołyczki, nowiuśkie szeleczki i smycz, ale na moje pytanie o to dlaczego zatem Azorek nie ma adresówki reagują nerwowym śmiechem i szybciutką zmianą tematu.
Staram się nie oceniać ludzi, a kiedy kompletnie wkurza mnie ich zachowanie próbuję sobie je jakoś tłumaczyć. Więc niedawno usiadłam na spokojnie i usiłowałam znaleźć jakiekolwiek powody dla których ludzie adresówek unikają, jak ognia. W myślach tworzyłam taką roboczą rozmowę z Typowym Właścicielem, który zamiast głupkowato się uśmiechać pod nosem podaje konkretny powód braku adresówki. Tak więc.
Typowy Właścicielu, dlaczego Azorek nie ma adresówki?
„BO ADRESÓWKI SĄ DROGIE.”
Hehe dobre. Jak to mówią „nice try Chodakowska!” Nie, nie są. Najtańszą adresówkę załatwiłam sobie za bodajże 1,20zł. Tak. Czyli mniej niż za browara, którego typowy właściciel zapewne codziennie popija sobie przed telewizorkiem z ukochanym Azorkiem na kolanach. ZŁOTY DWADZIEŚCIA! Nie uwierzę, że ta suma przekracza Twoje możliwości budżetowe drogi właścicielu.

źródło zdjęcia kwasek.pl
„BO ADRESÓWKI SĄ BRZYDKIE.”
O i mosz. Tu trudno się kłócić, bo różne gusta chodzą po ludziach, ale pies tygodniami błąkający się po ulicach, brudny i skołtuniony też brzydko wygląda. Najwidoczniej bardziej w oczy kole brzydka adresówka. No ok. To poszukajmy ładnych adresówek. A jest ich od groma. Chociażby te od Pik Pik. Moim zdaniem są prześliczne. Lunka nawet jedną miała, ale niestety zgubiła.
Fajne i oryginalne są też od Safe Pet. Tworzone na wzór dowodu osobistego pupila. Właśnie taką adresówkę aktualnie mamy. Bardzo zwraca uwagę, kilkakrotnie już zostaliśmy zaczepieni o to, co nasz pies ma przy obroży. Tak sobie myślę, że może gdyby jakiś zaginiony pies miał przy obroży właśnie taką adresówkę jeszcze bardziej zwracałby na siebie uwagę i niektórzy podeszliby do niego chociażby po to, żeby sprawdzić co mu dynda koło szyi.
Bardzo podobają mi się też te od Miedzianki, ale serio wystarczy wpisać w google „adresówka dla psa” i wyskoczy mnóstwo wzorów, z których każdy na pewno wybierze coś dla siebie. Ty- typowy właścicielu na pewno też. Daję sobie frytki zabrać, że coś w końcu Ci się spodoba.
„BO TO TRZEBA KUPOWAĆ W INTERNECIE, A JA NIE UMIEM.”
Kolejny punkt dla mnie. Nie trzeba. Jeszcze nie spotkałam się, żeby w zwykłym sklepie zoologicznym nie było adresówek. Najczęściej kosztują około 5-6 złotych i wyglądają tak:

A jeśli naprawdę Typowy właścicielu znalazłeś zoologiczny bez adresówek to owszem przyklasnę Ci, a potem odeślę do kiosku po breloczek z punktu pierwszego. Szach mat.
„BO MÓJ PIES NIE LUBI, JAK MU COŚ DYNDA. I JA TEŻ NIE LUBIĘ, JAK MU DYNDA.”
Nie wiem, o kogo bardziej troszczy się w takim punkcie Typowy Właściciel, ale faktycznie wiem, że istnieją psy, które nie lubią, jak im coś przeszkadza przy szyi. Ale i na to nasze wspaniałe czasy znalazły sposób. Producenci akcesoriów dla psów coraz częściej oferują obroże z naszytym imieniem psa i numerem telefonu. Bardzo praktyczne, informacje najczęściej są naszyte wielkimi literami i cyframi dzięki czemu są bardzo czytelne. Na pewno firma Gadżeciaki ma w ofercie takie nadruki.
„BO MÓJ PIES MA CZIPA!”
I tu najczęściej Typowy właściciel robi kocią mordkę i wydaje mu się, że oto pokonał mnie tysiąc miliardów do zera. Zwykle jeszcze robi taki zwycięski ruch głową i odgarnia grzywkę jeśli ją ma, z nieba leci złoty pył, a całe osiedle otwiera okna i zaczyna bić brawo. Dołączam się do braw, bo czip to naprawdę już coś. Tylko pies musi najpierw trafić w ręce schroniska/straży miejskiej/weterynarza, żeby ktokolwiek ten czip odczytał. Droga do domu zatem jest duuużo dłuższa niż psa, który ma adresówkę.
„AZOREK MA ADRESÓWKĘ, ALE AKURAT NIE PRZY TEJ OBROŻY!”
O i proszę, czyli można było kupić Azorkowi 10 tysięcy obroży, ale kurde przepinanie adresówki jest takie żmudne i człowiekowi się nie chce po prostu. Zresztą, kto by o tym myślał, skoro idziemy z Azorkiem tylko na szybki sik w okół bloku, do osiedlowego po browarka i wracamy przed telewizorek. A może wystarczyłoby właśnie w tym osiedlowym oprócz browarka zakupić jeszcze kilka takich breloczków i poprzyczepiać do obróżek, skoro Azorek ma na każdy dzień tygodnia inny zestaw. No chyba, że Azorek gubi się tylko w poniedziałki, więc faktycznie nie widzę powodu, żeby inne obroże uzupełniać o numer kontaktowy.

„BO ŻEM NIE POMYŚLOŁ.”
Dobra…przyjęłam do wiadomości. Zdaję sobie sprawę, że komuś mogło nie przyjść do głowy, w końcu większe absurdy dzieją się na tym świecie. Nie ma problemu Typowy Właścicielu, ja pomyślę za Ciebie. Z pamięci wyrecytuję Ci miejsca, adresy internetowe z podziałem na ceny, wielkości, kolory i kształty adresówek, a jak będzie trzeba to pójdę do tego kiosku i Ci kupię. Tylko się zainteresuj tym dyndadełkiem błagam!
I ostatni, chyba najczęstszy argument typowego właściciela powtarzany częściej niż amen przy pacierzu.
„BO MÓJ PIES SIĘ NIE GUBI!”
Wtedy to odwracam się na pięcie, ocieram łzę porażki i idę być adresówkowym fanatykiem gdzie indziej. Bo to, że pies się nie gubi to temat na osobny wpis, ba osobną książkę, epopeję, trylogię! I Typowemu Właścicielowi nie udowodnię, że pies się może zgubić. Jego się nie gubi i już.
Nie mówię, że adresówka to lek na wszelkie zło tego świata, ale chyba każdy zgodzi się ze mną, że to właśnie dzięki niej 3/4 zaginionych psów nie błąkałaby się teraz po ulicach, albo nie odsiadywała wyroku w schroniskach. I owszem, jestem absolutnym adresówkowym fanatykiem. U nas nawet Ogi miał adresówkę, mimo że z jego tempem poruszania się raczej daleko by nie uciekł, a ja kiedyś zawróciłam ze spaceru z Luną, bo zorientowałam się, że przy obroży nie ma adresówki. Nie oczekuję, żeby każdy miał tak narąbane na tym punkcie, jak ja chociaż czasem śni mi się po nocach piękny świat, gdzie ciągle świeci słońce, jest maksymalnie 25 stopni, frytki nie tuczą, a szczęśliwe pieski biegają z adresówkami. You may say I’m a dreamer, But I’m not the only one, jak śpiewał John Lennon. Może kiedyś obudzę się właśnie w takim świecie, gdzie ten mały niepozorny przedmiocik przy obroży nie będzie nikogo dziwił, a wręcz na spacerach będzie się dało słyszeć „o rety rety Janusz, dlaczego Twój Azorek nie ma adresówki?!” I wtedy Janusz nakryje się płaszczem wstydu i ucieknie czym prędzej do kiosku, wyszpera 1,20zł i już nigdy nie będzie gorszy na spacerach.
WSZELKIE PODOBIEŃSTWO DO PRAWDZIWYCH POSTACI I ZDARZEŃ JEST PRZYPADKOWE 😉
A teraz już całkiem na poważnie. Kochani zbliża się okres sylwestrowy, czyli ten jeden czas w roku kiedy psy uciekają na potęgę. Schroniska nie są z gumy i nawet jeśli psiak będzie miał szczęście w nieszczęściu i zostanie przez kogoś znaleziony nie oznacza wcale, że będzie na Was czekał odkarmiony i umieszczony we w miarę ciepłym schroniskowym boksie. W tym okresie schroniska po prostu nie mają miejsc na przyjmowanie nowych psów. Nie mówię, że adresówka uchroni Wasze psy przed zaginięciem, ale na pewno kilkukrotnie zwiększy ich szanse na szybki powrót do domu. Mam nadzieję, że ten apel był tu w ogóle zbędny i każdy kto to czytał jest z #bojówkiadresówek. A jeśli dotąd nie był, a to przeczytał to będę przeszczęśliwa, jeśli dzięki temu wpisowi choć jeden psiak zostanie wyposażony w ten mały rozmiarami, ale wielki intencją przedmiocik 🙂
Widziałam oczami wyobraźni to co napisałaś że pies ma chipa. 😉 ja się będę wkurzala po sylwestrze. Rok temu już to przerabialam ludzie czytali blogi udostępnili posty, grafiki o tym by niestrzelac, jak się zająć psem, by go to nie puszczać ze smyczy smakować a potem te same osoby pisały że pies im uciekł w sylwestra bo…. wysunął głowę z obroże, czy w ogóle był bez smyczy 😉 eh…
Ps. Ciekawa jestem jak Elka zareaguje na wystrzaly.
No chyba każdy świadomy właściciel w tym okresie przeżywa horror czytając te wszystkie ogłoszenia. I o ile faktycznie pies wysunął głowę z obroży, bo tak się czasem dzieje (choć i tego można uniknąć zaczepiając smycz i o obrożę i o szelki), ale jak czytam, że wyszliśmy bez smyczy, bo to miał być tylko sik to…no właśnie. Co do Elki wiadomo, że ciężko powiedzieć. Ale jedno, co na pewno wiadomo to to, że ma ogromne wsparcie w postaci starszego brata, który ma wywalone na wystrzały i w świadomej opiekunce, która na pewno zrobi wszystko, żeby młoda nie dostała traumy. Trzymam kciuki, żeby i Elka biorąc przykład z Donnera na wszelkie strzały miała wywalone 🙂
Słusznie prawisz 🙂
W przypadku zaginięcia psa, adresówka oznacza naprawdę wielkie ułatwienie dla uczciwego znalazcy i dużo mniej stresu dla psa – brak konieczności ciągania do weta czy wzywania straży miejskiej. Bardziej niż brak adresówki wkurza mnie chyba tylko zwyczaj puszczania psa bez obroży (i oczywiście bez szelek), bo wtedy czasem trzeba się nieźle nagłowić czy pies jest z kimś na spacerze czy to uciekinier.
Lajsonek ma „10 tysięcy obroży” 😉 i do każdej ma doczepioną adresówkę (+ mamy pudełeczko z zapasowymi). Tak samo zrobiłam z szelkami. Po prostu jakiś czas temu postanowiłam skończyć z „życiem na krawędzi” – o przepięciu adresówki można też zapomnieć.
I chociaż to właśnie ten typ, który się „nie gubi” (przyczepiony do pańci jak rzep do psiego ogona), to jakoś czuję się lepiej.
Psy bez obroży to już w ogóle hit. Ach jak ja bym chciała, żeby Lunka była taką przylepą podczas spacerów, jaką jest w domu 😉 I fakt są psy, które nie oddalają się od właścicieli na spacerach, ale może się zdarzyć mnóstwo sytuacji, w wyniku których stracimy psiaka z oczu. Cieszę się, że jesteśmy tego samego zdania 🙂
#teamadresówki na sto pro! Super wpis. A co do czipa – ekhem, brawo brawo, ale mam wrażenie, że połowa ludzkości nie wie, że aby taki czip spełnił swoją rolę to trzeba go zarejestrować w jakiejś bazie, bo inaczej to wszystko na nic… Taką prywatną kampanię prowadzę wśród znajomych od jakiegoś czasu i widzę dobre skutki 🙂 Bo rzeczywiście w przypadku rejestracji czipów to jest przede wszystkim kwestia niewiedzy. Czip od razu kojarzy się z tym, że „aha, zeskanuję i będzie wiadomo, że to mój Pimpek”. A tu jeszcze dwa kroczki trzeba zrobić… Namówiłam znajomą na zaczipowanie dwóch kotów i rejestrację czipów przed podróżą na drugi koniec Europy, więc #teamrejestrujczipa też odnosi sukcesy 😀
Dokładnie! Czip czipem, ale trzeba go jeszcze niestety zarejestrować. I to najlepiej nie w jednej a w kilku bazach. Trzymam kciuki za dalsze sukcesy #teamrejestrujczipa 😉
Oczywiście popieram podejście, nr telefonu przy psie to konieczność, a nie kaprys 🙂
Ja u nas temat z adresówkami przerabiałam i na serio ich nie lubię. Gubi się to to, dzwoni, psuje i ogólnie doprowadza mnie do szewskiej pasji. Im bardziej wymyślne i kolorowe, tym bardziej mi się nie podobają. A owleczone plastikami czy gumkami też nie wiele dłużej żyją. Aż natrafiłam na obroże z wyhaftowanym imieniem i nr telefonu. Także i wilk syty i owca cała. Mamy już 1,5 roku i to była moja najlepsza inwestycja.
A potem mamy w domu gości, którzy głaszczą psa i mówią: łooo, paaa, wyhaftowany nr telefonu, tej to jest myśl. Pytanie czy faktycznie sprawią taką psu, czyli zaraz im się zapomni i to na pewno jest nie potrzebny wydatek.
No i właśnie to jest super, że dla każdego znajdzie się jakieś rozwiązanie. Fajnie, że nie machnęłaś ręką i nie zrezygnowałaś tylko zadałaś sobie trud, żeby znaleźć coś co nie będzie przeszkadzało ani Tobie ani psu. A edukować zawsze warto mimo, że nie mamy żadnej pewności, czy to przyniesie efekty. Zawsze jakieś maleńkie ziarenko wiedzy zostanie zasiane, czy odbiorca tego chce, czy nie 😉 Dzięki za komentarz Kalyna 🙂
Osobiście stosujemy adresówki, ale nie widzimy w tym jakiejś spiny, jak ktoś nie stosuje. Ważniejsze chyba, żeby pies był zaczipowany i zatwierdzony w dobrej bazie.
Nie ukrywam również, że czip również pomaga w przypadku kradzieży lub znalezienia i ”zapomniałem oddać” – w przypadku udania się do weterynarza psiak zostanie zeskanowany i już wiadomo. Nie oszukujmy się, ale wiele osób nie zwraca psów rasowych bo mają dziwne wyobrażenie, że ”to drogie, nie oddam”.
Oczywiście im więcej zabezpieczeń tym lepiej – my mamy czip + adresówki 🙂
Ciężko stwierdzić, co jest ważniejsze, czy czip czy adresówka. Adresówka jest bezsprzecznie jednak łatwiejsza w odbiorze, bo nic nie da czip zarejestrowany w milionie baz u psa, który zaginął na jakiejś pipidówie gdzie trudno o weta, a co dopiero o czytnik czipów. Z kolei czip odwrotnie niż adresówka nie odczepi się, ani nie zgubi. Także nie porównywałabym, co jest ważniejsze. Fajnie, że stosujecie oba rozwiązania 🙂
W sumie najlepiej właśnie stosować oba, tak jak mówisz. Bezpieczeństwo przede wszystkim 🙂